Analizując posty z różnych tematów różnych użytkowników odnoszę wrażenie, że jest wielu z nas dla, których ten temat nie jest obcy a wręcz stanowi codzienność, bardzo ciemną jej stronę (sam się do tej grupy zaliczam
). Jest jednak trochę osób, dla których to wydaje się być nierealne i całkowicie bądź w jakimś stopniu negują tego rodzaju zjawisko. Ponieważ jednak do tego tematu każdy może odnieść się czysto indywidualnie, a on sam pojawiał się w różnych wątkach i okolicznościach jako coś drugo bądź trzecio planowego toteż tutaj daję możliwość skupienia się głównie w tym obrębie. Czym dla każdego z was jest taka bariera? Jakie macie przemyślenia odnośnie niej? Czy to was dotyczy?
Ja w swoim przypadku mógłby mówić co najmniej o kilku barierach a nie tylko o jednej. Osobiście trudno mi zdefiniować każdą z nich. Na ogół polega to u mnie na tym, że zdaję sobie sprawę, że coś powinienem zrobić bądź nie powinienem, ale mimo wszystko robię odwrotnie za każdym razem i nawet słuchanie już tego co powinienem a co nie mnie męczy i dołuje psychicznie bo mam tą świadomość, ale pojawia się ta bariera, która sprawia, że postępuję całkowicie na przekór powinności i jednocześnie własnej świadomości. Inna bariera ma z kolei oblicze autoseparacji. Czyli np. poza tym wszystkim co wspomniałem wcześniej pojawia się wątek takiego nieco egoistycznego ja typu, że uznaję coś za głupie i nie dla mnie i choćby nie wiem jak mnie przekonywał i choćby nie wiem ile ludzi by coś robiło to ja i tak uznaję, że to nie dla mnie. Przykład - jeśli chcę znaleźć dziewczynę to większość ludzi pierwszą radą jaką daje jest "idź na wesele albo imprezę, zagadaj do interesującej dziewczyny i zatańcz z nią i reszta sama się potoczy". Cóż... Po pierwsze imprezy i wesela są nie dla mnie choćby właśnie dlatego, że nie umiem i nie lubię tańczyć (tutaj już jakieś 98% populacji zazwyczaj się odzywa: "na pewno lubisz tylko nie umiesz i wmawiasz sobie, że nie lubisz", na pewno to ja znam siebie i swoją kondycję fizyczną oraz wiele innych aspektów przez tyle lat poznałem, że z pewnością jestem w stanie dokładniej powiedzieć czego nie lubię niż osoba, która nie spędziła przy mnie choćby 5 lat znajomości w realu i to takiej bliskiej wychodzącej ponad koleżeństwo), po drugie właśnie nie umiem i nie lubię tańczyć i po trzecie nie wyobrażam sobie podejść do dziewczyny by zagadać nawet jeśli siedzi samotnie, a jak jest w jakimś towarzystwie w szczególności męskim to już w ogóle mowy nie ma (choć jak wspomniałem nawet do samotnej bym nie podszedł chyba, że nieźle narąbany alkoholem, że byłbym znieczulony fizycznie i psychicznie a taki stan to mi się zdarzył ostatni raz wiele lat temu {nie mówię o upiciu tylko takim porządnym przyprawieniu
upicie też mi się zdarzyło raz w życiu i powtarzać nie zamierzam, to był błąd wynikający z ulegnięcia wpływom koleżeństwa z pierwszej pracy, po tym wydarzeniu moje bariery uległy dodatkowemu wzmocnieniu
}).
To by było na razie tyle z mojej strony. Jak mi się coś przypomni to nie omieszkam dopisać

Ja w swoim przypadku mógłby mówić co najmniej o kilku barierach a nie tylko o jednej. Osobiście trudno mi zdefiniować każdą z nich. Na ogół polega to u mnie na tym, że zdaję sobie sprawę, że coś powinienem zrobić bądź nie powinienem, ale mimo wszystko robię odwrotnie za każdym razem i nawet słuchanie już tego co powinienem a co nie mnie męczy i dołuje psychicznie bo mam tą świadomość, ale pojawia się ta bariera, która sprawia, że postępuję całkowicie na przekór powinności i jednocześnie własnej świadomości. Inna bariera ma z kolei oblicze autoseparacji. Czyli np. poza tym wszystkim co wspomniałem wcześniej pojawia się wątek takiego nieco egoistycznego ja typu, że uznaję coś za głupie i nie dla mnie i choćby nie wiem jak mnie przekonywał i choćby nie wiem ile ludzi by coś robiło to ja i tak uznaję, że to nie dla mnie. Przykład - jeśli chcę znaleźć dziewczynę to większość ludzi pierwszą radą jaką daje jest "idź na wesele albo imprezę, zagadaj do interesującej dziewczyny i zatańcz z nią i reszta sama się potoczy". Cóż... Po pierwsze imprezy i wesela są nie dla mnie choćby właśnie dlatego, że nie umiem i nie lubię tańczyć (tutaj już jakieś 98% populacji zazwyczaj się odzywa: "na pewno lubisz tylko nie umiesz i wmawiasz sobie, że nie lubisz", na pewno to ja znam siebie i swoją kondycję fizyczną oraz wiele innych aspektów przez tyle lat poznałem, że z pewnością jestem w stanie dokładniej powiedzieć czego nie lubię niż osoba, która nie spędziła przy mnie choćby 5 lat znajomości w realu i to takiej bliskiej wychodzącej ponad koleżeństwo), po drugie właśnie nie umiem i nie lubię tańczyć i po trzecie nie wyobrażam sobie podejść do dziewczyny by zagadać nawet jeśli siedzi samotnie, a jak jest w jakimś towarzystwie w szczególności męskim to już w ogóle mowy nie ma (choć jak wspomniałem nawet do samotnej bym nie podszedł chyba, że nieźle narąbany alkoholem, że byłbym znieczulony fizycznie i psychicznie a taki stan to mi się zdarzył ostatni raz wiele lat temu {nie mówię o upiciu tylko takim porządnym przyprawieniu


To by było na razie tyle z mojej strony. Jak mi się coś przypomni to nie omieszkam dopisać
