Taka moda. A może i trochę tradycja
Postanowienia. Dobrą okazją są dla nich początek roku, tygodnia, miesiąca. Zbliżający się urlop.
Zwykle używamy zdania "od jutra". Wówczas przypomina mi się anegdota z facetem, który miał na koszulce nadrukowane "od jutra nie piję". I tak każdego dnia, gdy ktoś mu zwracał uwagę, odpowiadał "No co, jutro". To jutro nigdy nie następowało.
Może "jutro" zastąpić "od teraz" i zabrać się do sprawy "małymi kroczkami" a nie od razu na "głęboką wodę"?
Co o tym myślicie? Jak się do tego osobiście? Robicie postanowienia? Jak z ich realizacją?
Robicie postanowienia na miarę możliwości czy stawiacie sobie poprzeczkę wysoko? Obniżacie ją? Jak się czujecie, gdy nie wychodzi? Porażki działają na Was motywująco, by zwiększyć wysiłek, czy wręcz przeciwnie?
Postanowienia. Dobrą okazją są dla nich początek roku, tygodnia, miesiąca. Zbliżający się urlop.
Zwykle używamy zdania "od jutra". Wówczas przypomina mi się anegdota z facetem, który miał na koszulce nadrukowane "od jutra nie piję". I tak każdego dnia, gdy ktoś mu zwracał uwagę, odpowiadał "No co, jutro". To jutro nigdy nie następowało.
Może "jutro" zastąpić "od teraz" i zabrać się do sprawy "małymi kroczkami" a nie od razu na "głęboką wodę"?
Co o tym myślicie? Jak się do tego osobiście? Robicie postanowienia? Jak z ich realizacją?
Robicie postanowienia na miarę możliwości czy stawiacie sobie poprzeczkę wysoko? Obniżacie ją? Jak się czujecie, gdy nie wychodzi? Porażki działają na Was motywująco, by zwiększyć wysiłek, czy wręcz przeciwnie?