Ostatnio były narzekania na "głupie tematy" mojego autorstwa, więc teraz będę poważny, a nawet ultra poważny. Bowiem chciałem poruszyć ważną kwestię dotyczącą pierwszej pomocy i pewnych problemów z tym związanych.
Dzisiaj wracając z mamą ze szkolenia (dotyczyło czegoś innego, kumaci pewnie już wiedzą czego bo nie trudno się domyślić w zasadzie) mama mi zaczęła mówić o tym, że babka od spraw BHP żaliła się komuś tam, że dzisiejsze szkolenie jej tam jakieś szyki pokrzyżowało bo ona przygotowała się na szkolenie z pierwszej pomocy. Zdziwiłem się nieco bo zwykle podczas takich szkoleń ćwiczy się sztuczne oddychanie na fantomie a z mamy relacji wynikło jakby ćwiczenia miały być przeprowadzane na koleżeństwie z pracy i w tym celu babka jakieś ustniki niby nabyła...
Od razu przypomniał mi się tutaj taki dosyć ważny problem jak nieśmiałość vs. tego rodzaju ćwiczenia. No nie da się ukryć, że jak miałem ćwiczenia z pierwszej pomocy n Przysposobieniu Obronnym w technikum to faktycznie ćwiczyliśmy na sobie i sam nie wiem jak to przeżyłem. Może dlatego, że czynności były mocno pokazowe i więcej opisywaliśmy co należy zrobić jeśli się spotka kogoś leżącego na ulicy. Powiem (w zasadzie napiszę) wprost - nie lubię takich ćwiczeń do tego stopnia, że aż mnie skręca. Nawet na fantomie. W sumie ostatni raz to chyba miałem na kursie prawa jazdy szkolenie przy czym facet nie kazał nam nic robić a jedynie wykładał samą teorię. Nie mniej jednak jak słyszę nie raz jak mama w pracy ma ćwiczenia, gdzie musi dokonywać przy wszystkich odpowiednich czynności to aż mnie skręca na samo wyobrażenie...
I tu pojawia się kolejny problem bowiem gdybym spotkał kogoś na ulicy kto potrzebował by pomocy to nawet gdybym zaliczył setki takich ćwiczeń to nie wiem czy byłbym w stanie komuś takiemu pomóc. A faktycznie ogólna znieczulica w połączeniu z brakiem wiedzy (teraz oczywiście mówię ogólnie) prowadzi do tego, że ciągle ktoś umiera a żyć by mógł gdyby na czas ktoś się zainteresował tym kimś. Nawet niedawno była jakaś akcja, że mężczyzna złapał się za serce i przewrócił i nikt nie zareagował, a gdy nadeszła pomoc było już za późno.
Tu mam pytanie do was - jak w ogóle widzicie ten problem? Bo ja to widzę tak, że najważniejsza jest walka ze znieczulicą, a już sam głupi telefon na pogotowie wykonany odpowiednio szybko może sprawić, że ktoś przeżyje. Ponadto w tłumie nawet jeśli większość ludzi nie ma dostatecznej wiedzy to zawsze znajdzie się ktoś kto tą wiedzę posiada i wykorzysta jak należy, ale najważniejsze jest poświęcenie uwagi i szybka reakcja każdego z przechodniów. Przekazywana wiedza też jest bardzo ważna i od czasu do czasu szkolenia być powinny, ale uważam, że teoria absolutnie wystarczy. Jeśli ktoś jest odważny to poradzi sobie z odpowiednimi czynnościami zwłaszcza, że nie są one jakoś szczególnie skomplikowane, a jeśli komuś brakuje odwagi to choćby dzień wcześniej reanimował 20 fantomów i robił sztuczne oddychanie kolegom z pracy to i tak nie poradzi sobie w przypadku, gdzie te czynności naprawdę będą wymagane do uratowania komuś życia. Moim zdaniem do ratowania komuś życia potrzebne jest minimum powołania i opanowania czego fobikom społecznym i nieśmiałkom raczej w stresowych sytuacjach szczególnie brakuje. Ba... Takie osoby w wyniku stresu jeśli jeszcze miały by się stresować tym, że ciąży na nich jakaś odpowiedzialność jeśli nie pomogą mogły by same wymagać pomocy, jestem o tym przekonany. Dlatego mi się wydaje, że szkolenia powinny być jednak tylko w zakresie dobrze omówionej teorii, a cała walka społeczno medialna (nie mówiąc już o prawnej) bardziej powinna być nakierowana na znieczulicę i jakakolwiek reakcja mająca pomóc (telefon na pogotowie, zaczepianie innych ludzi by pomóc itp.) powinny liczyć się jako udzielenie pomocy w miarę swych możliwości. Bo co komu po praktycznych szkoleniach jeśli połowa przeszkolonych (oczywiście to tylko przykład) to będą osoby nieśmiałe, które zostaną sparaliżowane strachem, a druga połowa to osoby, które pomyślą sobie "To pewnie jakiś pijak" albo udadzą, że nie widzą?
Jakie jest wasze zdanie na ten temat?
Dzisiaj wracając z mamą ze szkolenia (dotyczyło czegoś innego, kumaci pewnie już wiedzą czego bo nie trudno się domyślić w zasadzie) mama mi zaczęła mówić o tym, że babka od spraw BHP żaliła się komuś tam, że dzisiejsze szkolenie jej tam jakieś szyki pokrzyżowało bo ona przygotowała się na szkolenie z pierwszej pomocy. Zdziwiłem się nieco bo zwykle podczas takich szkoleń ćwiczy się sztuczne oddychanie na fantomie a z mamy relacji wynikło jakby ćwiczenia miały być przeprowadzane na koleżeństwie z pracy i w tym celu babka jakieś ustniki niby nabyła...
Od razu przypomniał mi się tutaj taki dosyć ważny problem jak nieśmiałość vs. tego rodzaju ćwiczenia. No nie da się ukryć, że jak miałem ćwiczenia z pierwszej pomocy n Przysposobieniu Obronnym w technikum to faktycznie ćwiczyliśmy na sobie i sam nie wiem jak to przeżyłem. Może dlatego, że czynności były mocno pokazowe i więcej opisywaliśmy co należy zrobić jeśli się spotka kogoś leżącego na ulicy. Powiem (w zasadzie napiszę) wprost - nie lubię takich ćwiczeń do tego stopnia, że aż mnie skręca. Nawet na fantomie. W sumie ostatni raz to chyba miałem na kursie prawa jazdy szkolenie przy czym facet nie kazał nam nic robić a jedynie wykładał samą teorię. Nie mniej jednak jak słyszę nie raz jak mama w pracy ma ćwiczenia, gdzie musi dokonywać przy wszystkich odpowiednich czynności to aż mnie skręca na samo wyobrażenie...
I tu pojawia się kolejny problem bowiem gdybym spotkał kogoś na ulicy kto potrzebował by pomocy to nawet gdybym zaliczył setki takich ćwiczeń to nie wiem czy byłbym w stanie komuś takiemu pomóc. A faktycznie ogólna znieczulica w połączeniu z brakiem wiedzy (teraz oczywiście mówię ogólnie) prowadzi do tego, że ciągle ktoś umiera a żyć by mógł gdyby na czas ktoś się zainteresował tym kimś. Nawet niedawno była jakaś akcja, że mężczyzna złapał się za serce i przewrócił i nikt nie zareagował, a gdy nadeszła pomoc było już za późno.
Tu mam pytanie do was - jak w ogóle widzicie ten problem? Bo ja to widzę tak, że najważniejsza jest walka ze znieczulicą, a już sam głupi telefon na pogotowie wykonany odpowiednio szybko może sprawić, że ktoś przeżyje. Ponadto w tłumie nawet jeśli większość ludzi nie ma dostatecznej wiedzy to zawsze znajdzie się ktoś kto tą wiedzę posiada i wykorzysta jak należy, ale najważniejsze jest poświęcenie uwagi i szybka reakcja każdego z przechodniów. Przekazywana wiedza też jest bardzo ważna i od czasu do czasu szkolenia być powinny, ale uważam, że teoria absolutnie wystarczy. Jeśli ktoś jest odważny to poradzi sobie z odpowiednimi czynnościami zwłaszcza, że nie są one jakoś szczególnie skomplikowane, a jeśli komuś brakuje odwagi to choćby dzień wcześniej reanimował 20 fantomów i robił sztuczne oddychanie kolegom z pracy to i tak nie poradzi sobie w przypadku, gdzie te czynności naprawdę będą wymagane do uratowania komuś życia. Moim zdaniem do ratowania komuś życia potrzebne jest minimum powołania i opanowania czego fobikom społecznym i nieśmiałkom raczej w stresowych sytuacjach szczególnie brakuje. Ba... Takie osoby w wyniku stresu jeśli jeszcze miały by się stresować tym, że ciąży na nich jakaś odpowiedzialność jeśli nie pomogą mogły by same wymagać pomocy, jestem o tym przekonany. Dlatego mi się wydaje, że szkolenia powinny być jednak tylko w zakresie dobrze omówionej teorii, a cała walka społeczno medialna (nie mówiąc już o prawnej) bardziej powinna być nakierowana na znieczulicę i jakakolwiek reakcja mająca pomóc (telefon na pogotowie, zaczepianie innych ludzi by pomóc itp.) powinny liczyć się jako udzielenie pomocy w miarę swych możliwości. Bo co komu po praktycznych szkoleniach jeśli połowa przeszkolonych (oczywiście to tylko przykład) to będą osoby nieśmiałe, które zostaną sparaliżowane strachem, a druga połowa to osoby, które pomyślą sobie "To pewnie jakiś pijak" albo udadzą, że nie widzą?
Jakie jest wasze zdanie na ten temat?