Wiecie co, nie jestem zbytnio nieśmiałą osobą, ale za to mam jeden słaby punkt - sprawdziany z matematyki. :o
Uczę się, przygotowuję, umiem większość rozwiązać w domu - ale jak pójdę na uczelnię, to zżera mnie ogromny stres i popełniam głupie błędy. Mam tak od 4 klasy podstawówki - bardzo się boję, że źle coś napiszę i nie zdam, a w domu będzie czekać na mnie jakaś okropna kara...
I w sumie tak było - jak dostawałam czwórki, to ojciec musiał zrobić awanturę czemu nie lepiej... albo ciągle mi dokuczał, że i tak sobie nie poradzę - pewnie mi po dzieciństwie ten strach został.
Przez to wszelkie prace pisemne muszę poprawiać kilka razy... żeby się oswoić... jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło napisać jakiś test dobrze od ręki i go nie pisać ponownie.
Z powodu strachu 2 razy nie zdałam matematyki na studiach - teraz będę pochodzić trzeci raz... i mam nadzieję, że mi się w końcu uda. W tym roku staram się po prostu skupić na matematyce i zagadnieniach tematycznych - na przykład za tydzień mam jedno zaliczenie, za dwa drugie i mam plan zajmować się tylko i wyłączenie tymi dwoma przedmiotami. Po prostu nauka i praktyka, wierzę, że zamiast się denerwować, będę rozwiązywać zadania - bo w końcu już je wcześniej zrobiłam, prawda?
Jakieś pomysły, jak sobie z czymś takim radzić? Jakie macie doświadczenia z tym tematem? Jak to wpływa na poziom Waszego życia?
Uczę się, przygotowuję, umiem większość rozwiązać w domu - ale jak pójdę na uczelnię, to zżera mnie ogromny stres i popełniam głupie błędy. Mam tak od 4 klasy podstawówki - bardzo się boję, że źle coś napiszę i nie zdam, a w domu będzie czekać na mnie jakaś okropna kara...
I w sumie tak było - jak dostawałam czwórki, to ojciec musiał zrobić awanturę czemu nie lepiej... albo ciągle mi dokuczał, że i tak sobie nie poradzę - pewnie mi po dzieciństwie ten strach został.

Przez to wszelkie prace pisemne muszę poprawiać kilka razy... żeby się oswoić... jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło napisać jakiś test dobrze od ręki i go nie pisać ponownie.
Z powodu strachu 2 razy nie zdałam matematyki na studiach - teraz będę pochodzić trzeci raz... i mam nadzieję, że mi się w końcu uda. W tym roku staram się po prostu skupić na matematyce i zagadnieniach tematycznych - na przykład za tydzień mam jedno zaliczenie, za dwa drugie i mam plan zajmować się tylko i wyłączenie tymi dwoma przedmiotami. Po prostu nauka i praktyka, wierzę, że zamiast się denerwować, będę rozwiązywać zadania - bo w końcu już je wcześniej zrobiłam, prawda?

Jakieś pomysły, jak sobie z czymś takim radzić? Jakie macie doświadczenia z tym tematem? Jak to wpływa na poziom Waszego życia?